Około 150 milionów lat temu w okolicach Krakowa znajdował się południowy skraj Europy. Dalej na południe położone były liczne wyspy, a gdzieś jeszcze w większej odległości majaczyła zbliżająca się nieubłaganie Afryka. Teren obecnych Beskidów przykryty był wodami ciepłego morza stanowiącego część nieistniejącego już dzisiaj oceanu Tetyda.
Beskidy przypominały wtedy Bahamy – rozległe płycizny z rafami koralowymi oraz rajskimi, ciepłymi wyspami. To było wspaniałe środowisko życia dla wielu organizmów, w tym wymarłych już amonitów, a także koralowców, gąbek, mszywiołów, małży, glonów oraz liliowców. Prawdziwy raj, porównywalny z najpiękniejszymi miejscami dzisiejszej południowej Europy, a może nawet – z Karaibami.
Z tamtego raju nie pozostał niemal żaden ślad, choć geolodzy znajdują w skałach wskazówki pozwalające na domyślenie się jego istnienia, a także na podjęcie próby rekonstrukcji jego wyglądu. Przypuszczalny krajobraz zachodnich Beskidów w końcu okresu jurajskiego, a więc sprzed około 150 milionów lat temu, można zobaczyć na rysunkach.
Ten kolorowy i ciepły świat znajdował się gdzieś w okolicach dzisiejszego Cieszyna, Bielska-Białej, Żywca i dalej na wschód, w kierunku Myślenic. Rafom i wyspom nie nadano żadnej szczególnej nazwy – nic dziwnego, nie pozostał po nich prawie żaden ślad. Geolodzy określają je enigmatycznym mianem grzbietu śląskiego.
W tamtych odległych czasach dużo bliżej byłoby na wakacje nad gorącymi morzami. Zresztą Włoch i Chorwacji jeszcze nie było. Tak jak Alp oraz Karpat.
Z czasem sytuacja zaczęła się jednak psuć. W okresie kredowym, około 100 milionów lat temu, rozpoczynały się ruchy górotwórcze orogenezy alpejskiej. Wyspy zaczęły rosnąć, zarówno wszerz, jak i w górę, wypiętrzane przez nacierającą Afrykę. Morze zwężało się nieustannie. Towarzyszyły temu zjawiska dziś już na szczęście nieznane z terenu Beskidów: trzęsienia ziemi (choć one wciąż, choć rzadko, dają o sobie znać) i fale tsunami. Ciepłe morze – część oceanu Tetyda – jednak trwało, ale coraz mniejsze.
Kilkadziesiąt milionów lat temu po raju nie było już śladu. W epoce eoceńskiej grzbiet śląski był silnie wypiętrzony, niszczony przez szybko postępujące procesy erozji, pustoszony przez wielkie osuwiska. W płytkich, ciepłych wodach zanikającego morza wciąż bujnie rozwijało się jednak życie, a niektóre glony tworzyły nawet struktury przypominające nieco rafy.
W początku epoki mioceńskiej, około 25 milionów lat temu, nastąpił definitywny koniec. Tatry, Pieniny i Beskidy zostały wypiętrzone, a warstwy skalne leżące na dnie mórz przykrywających Karpaty uległy sfałdowaniu i silnemu przesunięciu na północ, wzdłuż wielkich uskoków nazywanych nasunięciami. Przesuwające się masy skalne zmiotły dawny raj z powierzchni Ziemi. Z dawnych raf i wysp pozostały jedynie otoczaki i ziarna skalne ukryte w skałach budujących dzisiaj Beskidy. To stąd wiemy o istnieniu dawnego grzbietu śląskiego.
20 milionów lat temu z morza pozostała jedynie niewielka, ciepła i silnie zasolona zatoka w miejscu dzisiejszego Krakowa, ciągnąca się dalej ku wschodowi przez Ukrainę, nazywana Paratetydą. To w niej powstawały złoża soli znane z Wieliczki i Bochni. Na południowych brzegach tego morza znajdowały się coraz wyższe góry porośnięte zimozielonymi lasami z gatunkami spotykanymi dziś daleko na południu, w tym należącymi do wawrzynowców, błotniowatych, sączyńcowatych, a także z krzewami herbacianymi. Krajobraz absolutnie nie przypominał więc Małopolski i Podkarpacia, takiego jakie znamy. Tak samo jak zaginionych wysp z nieistniejącego już oceanu…
Literatura
- Kvaček, Z., Kováč, M., Kovar-Eder, J., Doláková, N., Jechorek, H., Parashiv, V., … & Sliva, L. (2006). Miocene evolution of landscape and vegetation in the Central Paratethys. Geologica Carpathica, 57(4), 295-310.
- Golonka, J., Waśkowska, A., Cieszkowski, M., Ślączka, A., & Słomka, T. (2014). Geodynamics and paleogeography of the Silesian Ridge in the Outer Carpathians. Proceedings of XX CBGA Congress, Tirana, Albania, 24-26 September 2014, 315-318.