Burze pyłowe powodują ochłodzenie klimatu – donieśli przed dwoma tygodniami naukowcy. Czy to oznacza, że w przyszłości człowiek spróbuje spowodować globalne ochłodzenie?
Zaczęło się od odkrycia badaczy z Zurychu, którzy przeanalizowali zawartość rdzeni pobranych z dna Oceanu Atlantyckiego. W rdzeniach zapisana była historia ostatnich czterech milionów lat. Naukowcy zauważyli, że epizody globalnego ochłodzenia klimatu pokrywają się czasowo z okresami największej dostawy materiału z lądu, przywiewanego nad ocean przez gigantyczne burze pyłowe.
Zjawisko to jest stosunkowo łatwe do wytłumaczenia. Pył zawiera spore ilości żelaza, które wspomaga wzrost morskich glonów. Te z kolei redukują zawartość dwutlenku węgla w atmosferze, powodując ochłodzenie.
Pojawienie się ogromnych burz pyłowych nie jest zdarzeniem przypadkowym. Nasilają się one w okresie spadku temperatur, za którym postępuje osuszanie wnętrz kontynentów. W suchym klimacie burze stają się częstsze, dostarczając do oceanu większe ilości pyłu. A to z kolei prowadzi do dalszego ochładzania. Koło się zamyka. Aby wywołać efekt dodatniego sprzężenia zwrotnego konieczny jest jedynie początkowy spadek średnich rocznych temperatur, wywołany dowolnymi czynnikami.
Podobne zjawisko zaobserwowano już wcześniej, analizując rdzenie lodowe pochodzące z Antarktydy. Badania wykazały, że duża zawartość pyłu w powietrzu pokrywa się z niskim udziałem procentowym dwutlenku węgla w ziemskiej atmosferze.
Trend ten był wyraźnie zauważalny przez ostatnie 800 tysięcy lat. Badania rdzeni z dna Atlantyku pozwoliły na prześledzenie tendencji aż do 4 milionów lat wstecz. Zawartość pyłu nawiewanego z obszarów lądowych była dwukrotnie większa w okresach zlodowaceń niż podczas ociepleń (tak zwanych interglacjałów).
Niewykluczone, że na fali lęku przed globalnym ociepleniem odkrycia takie, jak opisane tutaj zostaną wykorzystane w celu obniżenia temperatur na Ziemi. Dostarczenie przez człowieka pyłu do oceanu mogłoby wywołać masowy zakwit glonów i – w konsekwencji – spadek zawartości dwutlenku węgla w atmosferze. Pytanie tylko, czy skutki nie okażą się groźniejsze od samego globalnego ocieplenia?
Doświadczenia mające na celu masowy zakwit planktonu były już przeprowadzane 15 lat temu. Efekty tych eksperymentów były zauważalne jedynie na lokalną skalę i nie spowodowały oczywiście żadnych zmian klimatycznych. Prawdopodobnie więc zaobserwowanego zjawiska nie uda się wykorzystać do sterowania klimatem. Na szczęście.
Źródło: New Scientist